top

Logowanie

Wesprzyj Bajkownię

     Twórz z nami Bajkownię!

Kto jest Online

Odwiedza nas 678 gości oraz 7 użytkowników.

Przyjaciele Bajkowni


wiersze i wierszowane bajki dla dzieci i dla dorosłych


Bogdan Dmowski czyta wiersze i wierszowane bajki dla dzieci i dla dorosłych


bajkowy podcast okladka


bajki dla dzieci


zloty jez



TataMariusz 200x200

© Copyright by Bajkownia.org - Fabryka Bajek, Powered by Joomla! Valid XHTML and CSS.
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Wierszyk dla dzieci - Kraina Miłości

W sieni małej chatki stała biała Frania,
od rana zajęta prała dziś ubrania.
A Ania w ogrodzie rozwieszała pranie,
by choć trochę ulżyć spracowanej mamie.

Białe prześcieradła przez wiatr kołysane
jak śnieżne bałwany stały nadąsane,
a porozwieszane spinacze na sznurze
drżały niczym sople lodu na marmurze.

Wiatr się nagle zerwał, potrząsał dzikie krzaki,
walnął w prześcieradła jak o lód rumaki.
Hulał coraz szybciej, niebo krył chmurami,
potrząsając mamy białymi różami.

Nagle mgła wtargnęła gęsta go ogrodu,
rozpuszczając deski drewnianego płotu,
jakby wrzące mleko wylało się z nieba,
pokrywając białą farbą stare drzewa.

W dodatku z deszczowej, szaroburej chmury
wyłonił się nagle szczyt wysokiej góry.
Mgła się pochowała w dzikiej, polnej trawie
rosnącej przy wielkim, kolorowym stawie,

po którym sunęły dostojne łabędzie
pogrążone łzami w płaczu i lamencie.
Szyje ich podłużne z małymi dziobami
ozdabiały oczy z długimi rzęsami.

Łabędzie śpiewały o Jedwabnej Pani
uwięzionej w lochu, skutej łańcuchami.
Przy jeziorze łąka kolorowa była,
w której się mydlana bańka rozgościła.

Większa od pałaców, z baśni wielkich smoków,
gór wysokich, dolin, jezior, rzek i stoków.
Ania przykucnęła przy jej mokrej ścianie
pachnącej jak świeżo wywieszone pranie.

Delikatnie bańkę paluszkiem dotknęła,
lecz ta nie rozprysła. Ba, nawet nie drgnęła!
Niecodziennym dosyć zdziwiona zjawiskiem
znalazła się teraz pod wielkim zamczyskiem,

przy którego bramie na małym krzesełku
siedział stary dziadek w wełnianym sweterku.
Jego spracowane, pomarszczone dłonie
ujmowały wielką, złocistą harmonię,

której pożółknięte, ogromne klawisze
zagłuszały z w wiosce panującą ciszę.
Ujrzawszy dziewczynkę dziadek skończył granie
i wyciągnął rękę na jej przywitanie.

Nareszcie przybyłaś w nasze skromne włości,
witaj drogie dziecko w Krainie Miłości.
Sto lat już na ciebie nieszczęśni czekamy,
byś czar odwróciła od Czerwonej Damy,

Jedwabną Panienkę z lochów uwolniła
i do strapionego króla przywróciła.
Co się tutaj dzieje? Zdziwiona spytała.
Na odpowiedź grajka długo nie czekała.

Usiądź przy mnie dziecko, słuchaj opowieści,
która jest prawdziwa, która ci się nie śni.
Nasz łaskawy władca długimi latami
rządził zachwycając mężnymi czynami.

Choć poddanych kochał swych z całego serca,
księżna w nim najwięcej zabierała miejsca.
Kochał się w królowej policzkach rumianych,
które zachwycały nawet nas poddanych.

Monarcha wieczorami przy przejrzystym stawie
siadywał w ogrodzie na drewnianej ławie,
gdzie pod ogromnymi dęba konarami
komponował pieśni dla Jedwabnej Pani.

Pewnego wieczoru niezauważona
w ogrodzie zjawiła się Dama Czerwona.
Wpatrując się we władcy przystojne odbicie,
zakochała się zaraz w królu nad życie.

Zjawiła się nawet na corocznym balu,
by rozkochać władcę, używając czaru.
Jednak nie pomogły jej nawet zaklęcia,
król był zakochany i nie był do wzięcia.

Zła i odtrącona, że król nie chciał więcej,
pokarała władcę ogromnym nieszczęściem.
W nocy się zakradła w królewskie komnaty,
owinęła księżną w purpurowe szaty.

Skuła łańcuchami jej młodziutkie dłonie,
odfruwając z zamku zaprzężona w konie.
Odebrała księżnej blask z pięknych rumieńców,
wrzuciła do lochów pośród innych jeńców.

W niezmiernej rozpaczy, przeokrutnej złości
chciała również pozbyć poddanych miłości.
Z każdej ludzkiej duszy miłość wyciągnęła
i w mydlanej bańce szczelnie ją zamknęła.

By z miłości bardziej raniło rozstanie,
zostawiła bańkę w pszenicznej polanie,
na którą oczyma zalanymi łzami
wpatrują się co noc nieszczęśni poddani.

Wiele śmiałków bańkę przebić próbowało,
jednak nawet mieczem to się nie udało.
Ze świata zjeżdżali się mężni rycerze
z łukami, którymi przekuwali wieże.

Pogromcy czarownic i ognistych smoków
z głazem z najtrudniejszych do zdobycia stoków.
Wreszcie najmądrzejsi mędrcy się zebrali,
przy mydlanej bańce w ciszy podumali.

Swą życiową mądrość razem zespoili
i królowi wieści smutne oznajmili.
W odległym zamczysku z czerwonymi drzwiami
płacze nieszczęśliwa królowa perłami,

a Czerwona Dama wszystkie perły zbiera
i na swej koronie z dumą je ubiera.
Przez to że królowa płacze tak wytrwale,
wiedźma już posiada perłowe korale.

Jest sposób, by miłość do serc powróciła,
a królowa w zamku znowu się zjawiła.
Jednak że z miłości okradzeni daru,
poddani nie mogą cofnąć złego czaru.

Dlatego też sekret przed nimi strzeżony
tylko jednej duszy będzie ujawniony
przez grzyba starego, co w iglastym borze
króluje od wieków przy wielkim jeziorze.

Król Prawdziwek w lesie niecierpliwie czeka
na upragnionego przez wszystkich człowieka,
który się przed jego obliczem pojawi
i któremu sekret będzie mógł wyjawić.

Komuś, kto prócz daru ogromnej skromności
w sercu ma pokłady najczystszej miłości.
Miłości, co w duszy więcej jest u ciebie
niż gwiazd i księżyców na niebieskim niebie.

Ty jesteś tą jedną przez króla wybraną,
przez nas wszystkich tyle lat wyczekiwaną.
Teraz się udajmy przed króla oblicze,
by mu w sercu szczęścia zarzucić kotwicę.

Już po krótkiej chwili, nim się obejrzeli
przed smutnym monarchą przy tronie siedzieli.
Obok niego skrzypce drewniane leżały
i zalane łzami głośno rozbrzmiewały.

Ujmij nas monarcho w swoje piękne ramię,
uwolnij melodie latami nie grane.
Chcemy znowu rozbrzmieć tak jak przed wiekami,
gdy tak pięknie grałeś dla Jedwabnej Pani.

Nie chce grać, odeszło ode mnie natchnienie,
za to w duszę wkradły smutek i zmartwienie.
Życie me nie warte żadnego oddechu,
kiedy budzę rano się bez jej uśmiechu.

Zerkając codziennie na bańkę mydlaną,
wierzę, że zobaczę w niej Jedwabną Panią,
że miłość do wszystkich serc poddanych wróci,
nikt nie będzie więcej płakać i się smucić.

Na widok przybyszy, poprawił koronę,
wstał z tronu i zaczął z dziewczynką rozmowę.
Witaj w moich progach tak szczególne dziecię,
co miłości w sercu ma najwięcej w świecie.

Zawsze do pomocy będąc w gotowości,
żądając niczego w zamian prócz miłości.
Dobre wróżki w zamku wczoraj się zjawiły
i z wielką radością wieść mi oznajmiły,

że, gdy się na liliach w słońcu wygrzewały,
w ogródku przy chatce ci się przyglądały.
Kiedy pomagałaś rodzicom przy praniu,
wynoszeniu śmieci, praniu, gotowaniu.

Przez czary cię na moje sprowadziły włości,
byś nam przywróciła w dusze dar miłości.
Bardzo ci dziękuję za tak piękne zdania.
To miło, że dobroć jest zauważana.

W świecie tyle smutku, żalu i zwątpienia,
a miłość jest lekiem na wszystkie strapienia.
Tak mi mama mówi, kiedy czasem płaczę,
pytając, dlaczego jest tak, nie inaczej.

Jeśli tylko mogę twe smutki ukrócić
i Jedwabną Panią do zamku przywrócić,
utraconą miłość znów przywrócić w dusze,
na spotkanie z wiedźmą jutro już wyruszę.

Nie wiem, jak ci Aniu za wszystko dziękować,
każę cię najdroższym złotem obdarować.
Nie trzeba mi złota i klejnotów drogich,
jeśli masz za dużo, to rozdaj ubogim.

Wzruszony monarcha otarł łzy z policzków
i siadł obok Ani przy srebrnym stoliczku.
Udaj się ma spacer po moim ogrodzie,
usiądź na ławeczce przy przejrzystej wodzie,

co się pod starymi chowa modrzewiami,
gdzie na skrzypcach grałem dla Jedwabnej Pani.
Gdy z modrzewia spadną pierwsze krople rosy
usłyszysz w ogrodzie cichutkie odgłosy.

Skieruj się, skąd dźwięki będą dochodziły,
aby ci do Grzyba drogę ujawniły,
gdzie sekret w konarach głęboko schowany,
jak odzyskać miłość z rąk Czerwonej Damy.

Ania jeszcze trochę z władcą posiedziała,
po czym się w ogrody królewskie udała.
Zaintrygowana, co się zaraz stanie,
spozierała teraz na mydlaną banię.

W cichy szum strumyka się przysłuchiwała,
kiedy nagle imię swoje usłyszała.
Biegła za odgłosem, skąd dźwięk się tak niesie,
aż wylądowała w kolorowym lesie.

Wokół stare brzozy głośno plotkowały,
sędziwe jawory cicho coś śpiewały,
a pod modrzewiami niczym małe stwory
grzały się na słońcu stare muchomory.

Drzewa miały oczy, krzaki miały nosy,
każde wytwarzało przedziwne odgłosy.
Nagle zza kwitnącej, zielonej borówki
wypełzł sośniak gruby z nosem okrąglutkim.

Różnił się od innych barwą kapeluszy,
przyodziany zbroją z liścia starej gruszy.
Grzybek zniżył swoją czerwoniutką głowę
i grubym sopranem rozpoczął przemowę.

Pośród sosen starych przy wielkim mrowisku
Król Grzyb nam króluje w mchowym zamczysku.
Teraz w jego włości razem się udamy,
by ci zdradził sekret od wieków skrywany.

Sośniak ją prowadził przez jodłowe bory,
z krzaków spozierały na nią muchomory.
Wciąż, nie dowierzając swojej wyobraźni,
że historie znane jej z babcinych baśni,

teraz w najprawdziwszym świecie się toczyły,
gdzie drzewa się śmiały, a grzyby mówiły.
Zamek był malutki, sklejony liśćmi
i przyozdobiony z mchu ornamentami.

Było tam też wojsko, tuż przy króla tronie
dostojnego grzyba w zielonej koronie.
Na czubku korony lśniła biała perła
większa od monarchy liściastego berła.

Władca powstał z tronu. Witaj w moich progach
wybawczyni króla w męczarniach i trwogach.
Na ciebie tysiące lat już tak czekamy,
byś czar odwróciła od Czerwonej Damy,

by kres wreszcie nadszedł tej okrutnej złości
i rozkwitła era odwiecznej miłości,
której w sercu twoim najwięcej na świecie,
dlatego tu stoisz moje drogie dziecię.

Musisz się zapuścić w głąb wielkiego lasu
i wejść do jaskini zwaną Grotą Czasu.
Będzie tam zegarów przeróżnych miliony,
każdy tylko jednej duszy przeznaczony.

Przepełnione złością, szczęściem i pragnieniem
tykają, kierując ludzkim przeznaczeniem.
Musisz znaleźć zegar od Czerwonej Damy
gdzieś pod tysiącami innych zakopany.

Zegar jest z marmuru pokryty perłami,
oślepia czerwienią, błyszczy szafirami.
Gdy go już odnajdziesz, włóż go do kieszeni,
on się wtedy w orzech laskowy zamieni.

Zasuń dobrze kieszeń, opuść grotę czasu,
skieruj do mrocznego, dębowego lasu,
gdzie drzewa więzione pośród nocnych cieni
nigdy nie poczuły słonecznych promieni.

Gdy się już zapuścisz w głąb mrocznego boru,
wszystko będzie wokół białego koloru.
Staniesz w samym sercu najmroźniejszej zimy
panującej w lasach Lodowej Krainy,

gdzie oprócz poświaty srebrnego księżyca
włóczy się po niebie groźna czarownica.
Omiń zamrożone, srebrne lodowisko,
nad którym się wznosi czerwone zamczysko,

gdzie prócz sów żołnierzy z wielkimi piórami
zamczysko obrasta czarnymi różami.
Oderwij największy kolec czarnej róży,
tym się niewidzialna staniesz dla sów stróży.

Skieruj do komnaty ze szklanymi drzwiami,
która z łez królowej błyszczy się perłami.
Wyciągnij orzeszka ze swojej kieszeni,
który się znów w zegar czarownicy zmieni.

Zaraz potem zadrży i pod wpływem czaru
zwiększy się, wracając do swego rozmiaru.
Potem wejdź do sali, gdzie na czarnym tronie
będzie siedzieć wiedźma w czerwonej koronie.

Musisz się za tronem czarownicy skryć,
kolec czarnej róży w zegar wbić.
Rzecz: "czasie magiczny utul ją do snu,
aby nadać wreszcie kres wszelkiemu złu".

Wtedy czas w Krainie Lodu się zatrzyma,
ale będzie to tylko jedna godzina.
Wiedźma się osunie głęboko uśpiona,
z głowy się jej stoczy perłowa korona,

na której wśród pereł i drogich kamieni
spiczaste się szydło kolorami mieni.
Właśnie nim da się przebić bańkę mydlaną
i uwolnić miłość w niej przechowywaną.

Obok będzie stało miedziane kadzidło,
uderz nim w koronę, by odczepić szydło.
Kolec wraz z zegarem połóż tuż przy tronie,
przy uśpionej wiedźmy perłowej koronie.

Szydło włóż do spodni, udaj się w podziemia
do najmroczniejszego w królestwie więzienia.
Tam Jedwabna Pani skuta łańcuchami
płacze nieprzerwanie perłowymi łzami.

Rozkuj szydłem dłonie Jedwabnej Panienki,
strzep grube pająki z jej białej sukienki.
Ujmij ją za rękę, szybko uciekajcie,
z nikim się w rozmowy w lochach nie wdawajcie,

by kiedy sześćdziesiąt minut już upłynie
nie błąkać się ciągle w Lodowej Krainie.
Misja niebezpieczna bardzo się wydaje,
jednak nic innego ci nie pozostaje.

Pamiętaj, kto w duszy ma pokłady wiary,
jest w stanie odwrócić najgroźniejsze czary.
Wyślę cię z mym starym, najwierniejszym stróżem,
grubym muchomorem z wielkim kapeluszem.

Każdy, kto na sobie ma kolor czerwony,
w Lodowej Krainie jest wiecznie chroniony.
Lecz zasada jedna wprawdzie się rozchodzi,
z czerwonym kolorem trzeba się urodzić.

Do tego na ciebie rzucę też zaklęcie,
byś się zmniejszyć mogła, by móc ukryć się wszędzie.
Schowasz się pod grzyba wielkim kapeluszem,
by przemknąć przed każdym czarownicy stróżem.

Opowiedz królowi o misternym planie,
wyruszycie jutro rano przed śniadaniem.
Jeszcze tak przez chwilę podyskutowali
i do strapionego władcy się udali.

Król zauroczony dziecka wielkim męstwem
obdarował Anię swym błogosławieństwem.
Nieomylne dobre wróżki rację miały,
że cię spośród ludzi trafnie wyszukały.

Gdyby cię z człowiekiem innym pomyliły,
grzyby by sekretu ci nie ujawniły.
Wyślę z tobą sługę mi najwierniejszego,
który się zamienia w orzeszka ziemnego.

Nikt go malusieńkim tak nie zauważy,
zawsze przemknie każdej najgroźniejszej straży.
Wiem, że Król Grzyb sprawił, że się zmniejszyć możesz,
aby nie być większą niż malutki orzech.

Za to ja tak sprawię swoimi czarami,
abyś mogła latać trzepocząc rzęsami.
Ani wciąż się w głowie nic nie układało,
co ją dzisiejszego dzionka napotkało.

Miłość uwięziona w środku wielkiej bani,
z której okradzeni zostali poddani.
Skrzypce, co prócz grania mówić potrafiły,
łabędzie, co smutne melodie nuciły.

Grzyby, co się w słonku ciepłym wygrzewały,
jawory, co w lesie głośno plotkowały.
Że tu można latać swoimi rzęsami
i płakać jak księżna drogimi perłami.

Dlatego, mimo trapiących Anię niejasności,
pragnęła przywrócić ludziom dar miłości.
Wyswobodzić wreszcie króla ukochaną
skończyć z zaklęciami i Czerwoną Damą.

Jeszcze chwilę z władcą podyskutowała
i się do sypialni zamkowej udała.
Chciała się porządnie dzisiaj w nocy wyspać,
by mieć dużo siły i miłość odzyskać.

Z rana wstała wcześniej, szybko się uczesała,
pijąc lemoniadę, z królem rozmawiała.
Przy liliowym stawie na nią już czekali
stary sługa króla z wielkimi wąsami.

Obok niego w lustrze srebrnego jeziora
lśniło się odbicie Pana Muchomora.
Wszyscy ich poddani żegnali z mieściny,
komponując pieśni o męstwie dziewczyny.

Wracaj do nas prędko, wracaj do nas rychło,
odbierz czarownicy kryształowe szydło.
Ręce rozkuj naszej ukochanej pani,
rozpruj wreszcie ściany tej mydlanej bani.

Zanim się spostrzegła, lecąc nad lasami,
unosiła ciało swoimi rzęsami.
Batory jak ona na równi z chmurami
wznosił się, machając swoimi wąsami.

Że stary muchomor nie mógł sam polecieć,
zdążył się na wąsach mężczyzny usadzić.
Lecąc tak, mijali pola, lasy, łąki,
odkrywali świata nieznane zakątki.

Nagle dzień się skurczył, niebo zachmurzyło,
słońce się w mgle gęstej gdzieś zawieruszyło.
Chłodem przeszywało, wiatr dął gałęziami,
potrząsał suchymi trawy badylami.

Po czym z horyzontu wrzosowego lasu
ukazała nagle się Jaskinia Czasu.
Ukryty pomiędzy strażnika wąsami
Muchomor oznajmił latającej Ani:

Teraz musisz sama wejść w głąb do pieczary,
nie słuchaj niczego, co szepczą czary.
Kiedy już odnajdziesz zegar z rubinami,
wyfruń zaraz stamtąd, trzepocząc rzęsami.

Ania do jaskini weszła wolnym krokiem,
widząc tylko ciemność przeplataną zmrokiem.
Głosy jej do ucha szeptały pokusy,
Ania jednak szczelnie zasłoniła uszy.

Nie ma tutaj tego, czego szukasz zawzięcie,
za to tyle złota i diamentów wszędzie.
Schowaj do kieszeni najdroższe klejnoty,
by nigdy nie zaznać okrutnej biedoty.

Ja nie jestem chciwa, nie chcę złota, pereł,
srebra i szmaragdów, kryształowych bereł.
Dla mnie wszystkie tony zebranych tu włości
warte mniej od grama prawdziwej miłości.

Gdy się już pokusom wszelakim oparła,
zakurzona skrzynia się przed nią otwarła.
Coś w niej się ruszało, tupało, iskrzyło,
jak węgielki w piecu rozgrzane paliło.

Ania się powoli do skrzyni zbliżyła,
a w niej wielki zegar wiedźmy zobaczyła.
Wreszcie cię znalazłam, wyszeptała Ania
i zegar schowała do swego ubrania.

Zaraz po tym rzęsy jej wielkie wyrosły
i trzepocząc głośno z jaskini wyniosły.
Przyfrunęły tam, gdzie już na nią czekali
muchomor i żołnierz z grubymi wąsami.

Zaraz odlecieli do złego zamczyska,
przelecieli poza suche wrzosowiska,
gdzie w Lodowym Lesie ptaszyska latały
i na swe ofiary głodne polowały.

Uzbrojone w wielkie metalowe dzioby
ostrzejsze niż grube, metalowe śruby.
Ania wraz z Batorym nagle się zmniejszyli
rozmiarem orzeszka ziemnego mierzyli.

Pod grzyba osłoną bezpiecznie schowani
do zamku zmierzali małymi kroczkami.
Cała trójka wolno brnęła przez śnieżyce,
jak po śliskim lodzie ślepe gąsienice.

W lesie wiało chłodem, mróz zamrażał nosy,
zapach się roznosił niedoli i zgrozy.
Wir się nagle zerwał, zatrząsł konarami,
rozdarł w śniegu dziury ostrymi soplami.

Ziemia się zatrzęsła, gromem zahuczało,
słońce się ukryło, niebo pociemniało.
W końcu wśród ciemności przez zmarznięte dłonie
zobaczyli w baty zaprzężone konie.

Ogniem rozpalone, żarzące iskrami
oświetlały drogę swymi źrenicami.
Za nimi czerwonym płaszczem otulona
pędziła złowroga Królowa Czerwona.

Swą twarz pod jedwabnym kapturem skrywała,
spod którego wielka korona błyszczała.
Nagle wiedźma batem konie zatrzymała
i się podejrzanie wkoło rozglądała.

Żwawo zeskoczyła z czerwonej karocy,
ziejąc wokół ogniem w środku mroźnej nocy.
Pośród mej krainy rozległych ciemności
odór się roznosi najczystszej miłości.

Kto śmie wytyczone tutaj prawa zmieniać
i plagę miłości w lesie rozprzestrzeniać.
Czarownica teraz intruzów szukała,
pod każdą gałązkę w lesie zaglądała.

Wspięła się na drzewo ostrymi szponami,
trzęsąc pokrytymi śniegiem konarami.
Wreszcie czarownica grzyba zobaczyła,
gdy się z czubka świerku na ziemię patrzyła.

Muchomor kapelusz unosił nad ziemią,
promieniejąc wokół przecudną czerwienią.
Zachwycona wiedźma mu się przypatrzyła
i go z resztą straży swojej pomyliła.

A Ania z Batorym pod grzybem schowani
byli niewidoczni dla Czerwonej Damy.
W końcu się w karocy z powrotem schowała
i w stronę zamczyska rumaki pognała.

Kiedy już zza jodeł czubkami zniknęli,
towarzysze z Anią z ulgą odetchnęli.
Pod jodłą ukryci chwilę odczekali
i w stronę zamczyska razem się udali.

Kiedy wreszcie doszli pod jego podnóże,
wyrosły przed nimi gigantyczne róże
z kolcami większymi niż bocianów dzioby,
ostrymi jak spiczaste, metalowe śruby.

Ania wciąż mała jak orzeszek była,
przymrużyła oczy i się powiększyła.
Teraz czarne róże z ostrymi kolcami
objąć wreszcie mogła swoimi palcami.

Gdy już największego kolca odszukała,
ostrożnie z łodygi kwiatu go zerwała.
Zacisnęła palcem kolec czarnej róży,
by się niewidoczną stać dla wiedźmy stróży.

Dalej z muchomorem iść już nie możemy,
bez miłości w sercu zaraz zamarzniemy.
Jak się znów spotkamy i co z wami będzie?
Nie martw się, nas chroni wciąż króla zaklęcie.

Będziemy na ciebie pod śniegiem czekali,
nikt nas nie wytropi, jesteśmy za mali!
Grzyba i żołnierza Ania uściskała
i się w stronę zamku samotnie udała.

W środku wiatr uderzał szklanymi oknami,
wył złowrogo, hulał między komnatami.
Wilgotne podłogi i kamienne mury
ukrywały w dziurach gigantyczne szczury,

a portrety wiedźmy z pięcioma głowami
śledziły dziewczynkę wielkimi oczami.
Z sercem na ramieniu szła korytarzami,
mijając potwory z wielkimi szponami.

Wreszcie pośród wiedźmy niezliczonej straży
zobaczyła skrawek czarownicy twarzy.
Oczodoły łzami twarz jej zalewały,
a czerwone usta zaklęcia szeptały.

Czarownica Anię zaraz zobaczyła,
mimo że dla straży niewidoczna była.
Rozwścieczona wyła, pluła zaklęciami,
wzbiła się do góry, trzepocząc kośćmi.

Kim jesteś, jak śmiałaś wtargnąć w zamku włości,
nadużywać mojej szczodrej gościnności?!
Dziewczynka ze strachem w twarz jej spoglądała
i trzęsącą ręką kolec zaciskała.

Co tam chowasz w dłoniach? Drżysz jak sopel lodu.
Prawdę mów, inaczej umrzesz w ciemnym lochu!
Co mam teraz zrobić, jak zadaniu sprostać,
by do tronu wiedźmy cało się przedostać?

Rozwścieczona wiedźma iskrami zionęła
i swymi skrzydłami na ziemię sfrunęła.
Udała się w stronę wystraszonej Ani,
by jej serce wyrwać ostrymi szponami.

Swoją chudą piszczel do niej wychyliła,
lecz miłość dziewczynki dłoń jej poparzyła.
Wiedźma teraz wyła w przeokrutnej złości
zraniona ogniem prawdziwej miłości.

Z okna zamkowego w chmury wystrzeliła
i kawałkiem lodu ranę obłożyła.
Z powrotem przez okno do zamczyska wpadła
i się wycieńczona na tronie rozsiadła.

Kiedy czarownica w chmury odleciała,
Ania się do tronu wiedźmy przedostała.
Dla sów niewidoczna cichymi krokami
skryła się za tronu srebrnymi nogami.

Wyciągnęła kolec w kieszeni schowany
i wbiła go w zegar od Czerwonej Damy.
"Oj, czasie magiczny, utul ją do snu,
aby nadać wreszcie kres wszelkiemu złu".

Gdy tylko zaklęcie to wypowiedziała,
jasność ciemną nockę z zamczyska wygnała.
Hełmy pospadały z zerdzewiałych zbroi,
perły się rozprysły z wielkich żyrandoli.

Sowy na podłodze bez ruchu leżały,
pod wpływem zaklęcia spały i chrapały.
Wreszcie wiedźma z tronu perłowego spadła,
korona jej z szydłem na ziemię upadła.

Obok tronu stało miedziane kadzidło,
którym Ania ściągnęła przyspawane szydło.
Wybiegła z komnaty, udała się w podziemia,
by królową wreszcie uwolnić z więzienia.

Setki lochów przeszła, wszędzie zaglądała,
nim Jedwabną Panią wreszcie odszukała.
Królowa płakała perłowymi łzami,
siedząc w mrocznej celi skuta łańcuchami.

Wreszcie cię znalazłam najjaśniejsza pani,
czas już skończyć z bólem, żalem i smutkami.
Jestem tu wysłana przez twojego króla,
byś już zakończyła konanie w ciemnych murach.

Przez godzinę teraz nie biją zegary,
wiedźma jest uśpiona przez magiczne czary.
Musimy uciekać, nim wojsko się zbudzi
i nim czarownica znowu się obudzi.

Szczęśliwa z tak dobrej dla niej wiadomości
księżna rozbłysnęła rumieńcem radości.
Tyle lat się o cud modliłam więziona,
aż moja modlitwa została spełniona.

Jakże mam dziękować ci dziewczę sowicie,
że tutaj przybyłaś mi ocalić życie?
Nie dziękuj królowo, szybko trzeba zmykać,
bo zegar niedługo zacznie znowu tykać.

Ania zwinnie szydłem celę otworzyła
i Jedwabną Panią wreszcie uwolniła.
Ujęła księżniczkę swoimi rękami,
wyfruwając z lochów długimi rzęsami.

Gdy się już z zamczyska obie wydostały,
grzyba wraz z żołnierzem pod śniegiem spotkały.
Z Anią i królową teraz się witali
z radości na przemian się śmiali i płakali.

Wreszcie pokonałam wszystkie przeciwności,
nadszedł czas zawitać w Krainie Miłości.
Ania z resztą w chmury radośnie się wzbili
i Krainę Śniegu razem opuścili.

Wreszcie sześćdziesiąta minuta wybiła
i Czerwona Dama oczy otworzyła.
Obudzona nagle sprawę sobie zdała,
że korony z szydłem na głowie nie miała.

Piorunując gniewem, do lochów wleciała,
lecz królowej z Anią tam już nie zastała.
Teraz zaprzężona w czarne, dzikie konie
mknęła za królową przez góry i gronie.

Jednak bez korony mocy już nie miała,
by z Krainy Śniegu silna wyleciała.
Miała więc nadzieję, że w zamkowych murach
wciąż gdzieś brną w lodzie i wichurach.

Jednak cała czwórka była za daleko,
by ich zatrzymała magia czaru złego.
Teraz pogrążeni w ogromnej radości
wreszcie zawitali w Krainie Miłości.

Już wszyscy czekali pod zamczyska murem,
razem z najszczęśliwszym panującym królem.
A na mchowym tronie usłanym liśćmi
Król Prawdziwek przybył z wszystkimi grzybami.

Na widok dziewczynki i Jedwabnej Pani
skłonili się razem zebrani poddani.
A król tryskający promieniami szczęścia
rzucił się królowej ze łzami w objęcia.

Stare dzwony z wieży zamku głośno biły,
Jedwabnej Panienki powrót wieściły.
A koniki polne na pszenicznych łąkach
pieśni wygrywały na liściastych trąbkach.

W międzyczasie wszyscy bańkę okrążyli
na dzikiej polanie wśród setek motyli,
czekając, aż Ania wreszcie ją przebije
i miłość w ich sercach na wieki odżyje.

Gdy Ania ujęła szydło kryształowe,
niebo pociemniało, a wiatr zawiał chłodem.
Bańka się skurczyła i zabulgotała,
twarz Czerwonej Damy w sobie pokazała.

Ani w głowie zaczęło się mącić,
wiedźma chciała szydło jej z ręki wytrącić.
Lecz dziewczynka próbę wiedźmy wytrzymała,
jeszcze mocniej szydło w dłoniach uciskała.

Do bańki powolnym krokiem się zbliżyła
i spiczastym szydłem wreszcie ją przebiła.
Bańka się rozprysła w kropelek miliony,
które utworzyły deszcz czarno-czerwony.

Szydło się zatrzęsło, ogniem zaiskrzyło,
po czym w blasku słońca gdzieś się rozpuściło.
A wszyscy poddani miłość odzyskali
i swoich najbliższych znowu pokochali.

Razem świętowali siedem dni i nocy
początek miłości, koniec srogiej mocy.
Król uradowany tak jak przed wiekami
na skrzypcach wygrywał pieśni dla poddanych.

Wszyscy jedli, pili i głośno śpiewali
i skrzypcom z zachwytem się przysłuchiwali.
Mimo że dziewczynka świetnie się bawiła,
za mamą i tatą okropnie tęskniła.

Choć jest u was tyle szczęścia i radości
do swej muszę wracać Krainy Miłości.
Królowie, poddani i Jedwabna Pani
z wielkim smutkiem Anię wreszcie pożegnali.

Choć już nigdy więcej się nie zobaczymy,
będziesz w naszych sercach, gdzie ciebie nosimy.
Kiedy się przeglądać będziesz w małym stawie,
bawić w chowanego w dzikiej polnej trawie,

w lecie się objadać słodkimi jabłkami,
będziemy na ciebie natury oczami
spoglądać i uchronimy, byś wśród przeciwności
zawsze doceniała skarb cennej miłości.

Wszystkich swych przyjaciół wreszcie pożegnała
i rzęsami w niebo w górę odleciała.
Nagle do ogrodu z chmur kłębiastych spadła
owinięta w mokre, białe prześcieradła.

Wszystko wydawało się tu identyczne,
zanim odleciała w krainy magiczne.
W przedsionku rozbrzmiewał głos huczącej Frani,
co się rozprawiała z brudnymi swetrami.

Te same ubrania nadal się suszyły,
które jej rączęta wcześniej powiesiły.
Białe róże w słońcu opalały główki,
w krzaczkach dojrzewały soczyste borówki.

Do malutkiej chatki teraz podreptała,
mamę i tatusia mocno uściskała.
Mamuś, usiądź ze mną, muszę ci się zwierzyć
z historii, w którą ciężko będzie uwierzyć.

Po czym zaczęła się zwierzać swojej mamie
o Jedwabnej Pani, o Czerwonej Damie.
O Królu Prawdziwku, o bańce mydlanej
miłością poddanych po brzegi wypchanej.

Zszokowana mama wierzyć jej nie chciała,
wiedząc, że dziewczynka nigdy nie kłamała,
pomyślała, pewnie od tego gorąca,
ciężkiej pracy w polu i od żaru słońca

zasnęła zmęczona w sadzie pod gruszami,
myląc rzeczywistość ze swoimi snami.
Wszystko, co powyżej opisane było,
naprawdę się Ani kiedyś wydarzyło.

Morał z tej historii dlatego jest taki,
by dzieci słuchały i mamy, i taty.
Bądźcie grzeczne zawsze rodziców kochajcie
i w pracach domowych z chęcią pomagajcie.

Zamiast dąsać się wkoło, doceńcie, co macie,
podziękujcie za to swojej mamie, tacie
którzy są największym skarbem na tej ziemi,
większym od brylantów i złotych kamieni.

Bo pomimo życia wszystkich przeciwności
oddaliby wszystko za was w swej miłości.

 

Dodaj bajkę

Szukaj

"Odkryj e-wolontariat"

Bajkownia.org - Fabryka Bajek nagrodzona!

Bajkownia.org -Fabryka Bajek zajęła 2 miejsce w ogólnopolskim konkursie "Odkryj e-wolontariat""

Patronat medialny

 

 190x120 anim bajk

 

Bajkownia.org - Fabryka Bajek wspiera akcję Ministerstwa Środowiska - "Pobierz aplikację na smartfona i zagraj z dzieckiem w „Posegreguj śmieci”.  Sprawdź kto z Was zostanie mistrzem w segregowaniu?"

Bajkownia.org - Fabryka Bajek dla dzieci - druga tura konkursu na najlepsze strony Internetu

 

Bajkownia.org - Fabryka Bajek dla dzieci - Złota Strona Tygodnia Wprost lipiec 2012