top

Logowanie

Wesprzyj Bajkownię

     Twórz z nami Bajkownię!

Kto jest Online

Odwiedza nas 532 gości oraz 2 użytkowników.

Przyjaciele Bajkowni


wiersze i wierszowane bajki dla dzieci i dla dorosłych


Bogdan Dmowski czyta wiersze i wierszowane bajki dla dzieci i dla dorosłych


bajkowy podcast okladka


bajki dla dzieci


zloty jez



TataMariusz 200x200

© Copyright by Bajkownia.org - Fabryka Bajek, Powered by Joomla! Valid XHTML and CSS.
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Bajka dla dzieci - Gdzie mieszka magia?

Staś był bardzo niezdarnym chłopcem, potrafił się przewrócić nawet na prostej drodze. Nie umiał nalać wody do szklanki, żeby jej nie rozlać. A do tego nie lubił się uczyć. W szkole zawsze spał albo marzył o niebieskich migdałach. Wyobrażał sobie, że będzie wielkim magikiem, będzie wyciągał  króliki z kapelusza, robił sztuczki karciane i wszyscy będą bili mu brawa, a tymczasem w rzeczywistości cała klasa zawsze się z niego żartowała, no prawie cała, bo była tam jedna Kasia, która nigdy się nie śmiała, a nawet pomagała mu kiedyś zebrać kredki, jak mu się wysypały z piórnika.

                Pewnego dnia wpadł na genialny pomysł, na który nieumyślnie naprowadził  go nauczyciel przyrody, który poprosił, aby dzieci pobawiły się w wynalazców. Staś wymyślił, że zostanie konstruktorem spełniacza marzeń. Było to nie lada wyzwanie dla siedmiolatka, ale chłopiec bardzo pragnął sławy i był zawzięty w swoim postanowieniu.

                Po powrocie ze szkoły wbiegł do garażu taty i od razu jego uwagę przykuło wielkie pudło z gumowym wężem zakończonym jakby zimnym ogniem na końcu. Przy pudle leżała ogromna maska, która przypominała hełm. Staś nie miał zielonego pojęcia, do czego może służyć tacie taki sprzęt, nigdy nie widział, aby go używał. Pomyślał, że to może mu się przydać. Po wstępnym rozejrzeniu się przeszedł do przeszukiwania szafek i szuflad. Garaż taty był ogromny i mnóstwo w nim było różnych ciekawych rzeczy, a jemu przydać się mogło wszystko, więc zgromadził spory zapas metalowych kluczy, kilka wierteł, papier ścierny i żarówki. To wszystko miało dać początek nowej maszynie. Stasia pochłonęła praca przy spełniaczu marzeń tak, że nie miał nawet czasu na spacery z Sarą, jego czworonożnym przyjacielem. Pies zawsze uczestniczył we wszystkich rodzinnych pracach, ale tę czynność chłopiec postanowił wykonywać w tajemnicy przed wszystkimi. W szkole nie zwracał uwagi na zaczepki innych, bo tak był zajęty myśleniem o swoim wynalazku, że nie przeszkadzały mu złośliwości ze strony kolegów. Każdy dzień przynosił nowe pomysły na ulepszenie maszyny. Zaczął pracę od konstrukcji wielkiej drewnianej skrzyni, w której umieścił bardzo dużą ilość kolorowych lampek, do każdej przyczepił różnobarwne kokardki. To miała być skrzynia na marzenia. Staś musiał jeszcze znaleźć trochę magicznego pyłu, który sprawi, że zaczną się spełniać pragnienia. Idealna do tego wydała się skrzynia, którą  znalazł u taty w garażu. Coś, co przypominało zimne ognie, pod wpływem ciepła sypało kolorowymi iskrami. Prawie wszystko było już gotowe.

                Chłopiec od kilku dni wyglądał na bardzo zadowolonego, co nie umknęło uwadze babci Hani, która uruchomiła swoje zdolności detektywistyczne i postanowiła wybadać sprawę.

- Stasiu, czy mógłbyś mi powiedzieć, co u ciebie słychać? – zapytała ostrożnie.

- Zupełnie nic – odpowiedział troszeczkę speszony ciekawością babci chłopiec.

- A masz jakieś nowe oceny? – babcia wypytywała dalej.

- Nie babciu, żadnych, nic nowego nie dostałem.

- A jak koledzy? – nie dawała za wygraną staruszka.

- Babciu, nic się nie zmieniło, skąd te pomysły! – odpowiedział zmieszany ilością pytań chłopiec.

- To dobrze, że wszystko w porządku. Wiesz, ja jestem już taka stara i zapominam, jak to było w szkole. Jak mi tak opowiadasz, to przypominają mi się moje dawne czasy i od razu czuje się młodziej. Dlatego nie zapominaj o swojej starej babci i pamiętaj, że ja chętnie wysłucham twoich szkolnych opowieści.

Staś nie odpowiedział nic babci, tylko wzruszył ramionami i uciekł jak najszybciej sprzed jej oczu. Chciał  dostać się do swojego pokoju, by dokończyć projekt swojej maszyny, a tymczasem wpadł prosto w ramiona Zuzanny, swojej młodszej siostrzyczki.

- Pójdziesz pobawić się ze mną i z Sarą do ogrodu? – zapytała rozradowana dziewczynka.

- Nie mam czasu – odburknął chłopiec i zostawił prawie płaczącą Zuzię w przedpokoju.

Za chwilę nie będę mógł zrobić tej maszyny, a już jutro musimy zaprezentować swoje dzieło w klasie. No i co ja pokażę? -  dumał Staś. Niby wszystko było już gotowe, ale brakowało jeszcze jednego szczegółu, jakiejś dmuchawy, która by wysypywała te spełnione marzenia. I temu właśnie chłopiec starał się jakoś zaradzić. Pomysł sama podsunęła mu mama, która siedziała w łazience i suszyła włosy. No właśnie! – wykrzyknął mimowolnie. I czekał, aż mama wyjdzie z pomieszczenia, po czym zwinnie schował pod bluzkę suszarkę do włosów i zamontował ją w swojej maszynie. Ogromna skrzynia, świecąca i migocąca różnobarwnie była już gotowa, pozostało jeszcze ją jakoś opakować, do czego posłużyły stare papiery po prezentach gwiazdkowych. O przewiezienie jej do szkoły Staś poprosił tatę, który oczywiście się zgodził.

                Niecierpliwym oczekiwaniom ważnego szkolnego dnia nadszedł kres. Wielkie pudło i Staś znaleźli się na pokładzie tatowego vana. To już była prosta droga do sławy - myślał chłopiec – wreszcie przestaną się ze mnie śmiać, a zaczną podziwiać. Marzenia chłopca o wielkiej karierze magika miały się wreszcie spełnić.

                Lekcja zaczęła się. Napięcie sięgało zenitu. Staś siedział bardzo dumny, wyprostowany i uśmiechał się do siebie w myślach. Nauczyciel opowiedział o kilku znanych wynalazcach: o Albercie Einsteinie, o Marii Skłodowskiej – Curie i o braciach Lumiere. Potem przyszedł czas na ochotników. Staś bardzo chciał już to mieć za sobą, ale przed nim zgłosiła się Kasia, której chłopiec postanowił ustąpić i za bardzo nie nalegał na występ. Dziewczynka przedstawiła maszynkę do zawiązywania sznurowadeł. Było to proste urządzenie i bardziej przypominało maszynkę do makaronu niż do sznurowadeł, ale Kasia ozdobiła ją kolorowymi kokardami i każdemu ochotnikowi przyczepiała kokardki zamiast wiązać sznurówki, ale i tak cała klasa biła jej brawo i wszystkim bardzo się podobało. Po Kasi przyszedł czas na Stasia, który pragnął również takich oklasków jak jego poprzedniczka. Chłopiec rozpakował swoje ogromne pudło, podłączył maszynę do prądu i zaprosił chętną osobę do swojego eksperymentalnego dzieła. Dziewczynka, która się zgłosiła miała na imię Ania, była bardzo grzeczna, dobrze się uczyła i wszyscy ją lubili.

- Musisz po cichu powiedzieć tej maszynie, jakie jest twoje marzenie. – Oświadczył dumnie Staś.

Ania zupełnie spokojnie podeszła do migocącego pudła i wyszeptała: Chciałabym mieć braciszka.

­Po wypowiedzeniu życzenia maszyna zaczęła dziwnie huczeć i syczeć, z tyłu urządzenia wyleciało kilka papierów i jeden wpadł w ręce dziewczynki. Staś oświadczył koleżance, że musi wziąć tę karteczkę i w samotności przeczytać, bo na niej napisana jest instrukcja, co musi zrobić, aby w ciągu trzech dni spełniło się jej marzenie. Oprócz Ani nikt nie chciał wziąć udziału w Eksperymencie chłopca, przez co poczuł się zawiedzionym.

                Ania wzięła karteczkę i w damskiej toalecie przeczytała:

Zjedz kanapkę z papryczką chilli.

Wypij mleko z czosnkiem.

Na śniadanie przez trzy dni jedz owsiankę.

Jak to zrobisz , to twoje życzenie na pewno się spełni.

Dziewczynka była nieco zdumiona taką informacją, ale ponieważ bardzo zależało jej na spełnieniu tego życzenia, postanowiła wykonać zalecenia z karteczki tuż po powrocie ze szkoły.

                Staś wrócił do domu bez żadnej pochwały, na nikim jego maszyna nie zrobiła większego wrażenia, nie dostał nawet tylu braw co Kasia za swojego wiązacza sznurowadeł. Był zdruzgotany, bo przecież tak się napracował. W domu nie miał ochoty ani na podwieczorek, ani na kolację. Nic go nie cieszyło. Babcia Hania nie dawała za wygraną i postanowiła, że rozwiąże zagadkę i pozna przyczynę smutku swojego wnuka. Wieczorem, kiedy wszyscy już spali, kobieta weszła do pokoju Stasia, a kiedy zobaczyła, że ten nie śpi, postanowiła z nim porozmawiać.

- Kiedy byłam w twoim wieku, też miałam problemy z rówieśnikami.

- Ty, babciu? – pytał zdziwiony Staś. – Przecież jesteś taka mądra i ładna jak na swój wiek.

- Dziękuje ci kochanie – babcia Hania roześmiała się. – Tak, ja nie mogłam się porozumieć z innymi, miałam zupełnie odmienne zainteresowania od reszty mojej klasy. Lubiłam opiekować się różami i kwiatami w ogrodzie mojej mamy. To sprawiało mi olbrzymią przyjemność, a do tego kwiaty potrafią się odwdzięczyć.

- Kwiaty, odwdzięczyć się…

- Tak, tak, Stasiu – babcia kiwała głową.

- A niby jak?

- Powiem ci, ale to będzie sekret i musisz obiecać, że nikomu nie powiesz.

Staś szybko obiecał, żeby babci nie przyszła do głowy zmiana zdania.

- Dawno temu, kiedy byłam jeszcze dzieckiem, moja mama przywiozła z Chin krzak róży. Powiedziała mi, że jest magiczny i spełnia nasze życzenia, pod warunkiem że będziemy się nim dobrze opiekowali. Na początku nie chciałam jej uwierzyć, a ten krzak wcale mi się nie podobał, był taki szary i kolczasty, łatwo się można było nim skaleczyć.

- I co się stało? – Dopytywał ciekawski chłopiec.

- Zaraz się dowiesz. Na czym to ja skończyłam… aha… wcale mi się ni podobał, ale któregoś sobotniego popołudnia bardzo się nudziłam i wtedy postanowiłam się zająć tym moim brzydkim krzakiem. Podlałam go i wyrwałam chwasty, które zasłaniały mu dostęp do słońca i tak dbałam o niego przez kilka tygodni, a on urósł, zakwitł, zrobił się piękny i jeszcze spełniło się moje życzenie.

- A jakie to było życzenie, babciu?

- A tego to już ci nie powiem, ale jedna z róż w waszym ogrodzie jest tą przywiezioną z Chin i jeśli o nią zadbasz, na pewno spełni się też twoje życzenie.

Następnego dnia była właśnie sobota i Staś postanowił, że będzie pielęgnował róże w ogrodzie. Podlewał je, wyrywał chwasty, obrywał zeschnięte pąki i liście. I tak po cichutku do każdej z róż wypowiadał swoje życzenie, żeby został wielkim magikiem. Nagle równie cichutki głos rozległ się wśród płatków jednej z róż:

- Jeśli tylko będziesz o nas dbał, my ci się odwdzięczymy.

Chłopiec ucieszył się po usłyszeniu takiej wiadomości. Wszystkie wydarzenia, które pojawiły się w kolejnych dniach następnego tygodnia wskazywały na to, że róża rzeczywiście spełniła jego życzenie. Najpierw w poniedziałek podeszła do niego Ania i powiedziała, że jej życzenie spełni się  za kilka miesięcy i to dzięki niemu, potem we wtorek koledzy z klasy gratulowali mu udanego wynalazku. Życie Stasia zmieniło się, był lubiany, dostawał lepsze oceny, nikt się z niego nie śmiał, wszyscy chętnie rozmawiali z nim o magii.

                Chłopiec z zapałem opiekował się różami i cieszył  z poprawy sytuacji w szkole, a i w domu jego życie zaczęło wyglądać lepiej, więcej czasu spędzał na dworze z Zuzią i psem. Rodzice nie mogli nadziwić się przemianie ich syna, powtarzali, że chyba musiał go ktoś zaczarować. Od czasu do czasu pojawiały się jednak pewne rozterki w myślach chłopca, pragnął czarować, a jednak niezupełnie mu wychodziły jego sztuczki. To poczucie bezradności rozwiał w nim pewien przyjaciel, który pojawił się którejś nocy w pokoju na parapecie chłopca i obudził go głośnym cykaniem.

- Kto tam? – zawołał Staś.

- To ja – odpowiedział zielony stworek.

- A kim ty jesteś? – pytał nieobudzony jeszcze chłopiec.

- Nazywam się Tymek. Przyszedłem opowiedzieć ci o magii.

- Ehe – odpowiedział Staś, który ze zdziwieniem przypatrywał się świerszczowi na jego parapecie.

- Bo wiesz, magia jest wszędzie w naszym życiu, w przyjaźni, w miłości do bliskich, szacunku do babci. Magia jest w nas i od nas zależy, kim będziemy. Nasze życie jest cudem, jest darem i radością. Magię możemy zobaczyć na każdym kroku. Magikiem wielkim będziesz, jeśli dasz ludziom powody do uśmiechu i radości. – Wypowiedziawszy te słowa, świerszcz jeszcze kilka razy cyknął i uciekł gdzieś, jakby w popłochu.

Staś zapamiętał rozmowę i wyciągnął z niej lekcję. Pewnie chcecie wiedzieć, czy stał się magikiem? Był największym magikiem swoich czasów. Kochał ludzi i życie. Skończył dobrą szkołę, znalazł ciekawą pracę, w której się realizował. Założył organizację, która pomagała biednym i potrzebującym ludziom. Zwiedził prawie cały świat. Znalazł piękną i mądrą żonę, z którą miał równie piękne i mądre dzieci. Przy jego domu zawsze rosły piękne róże, które sam pielęgnował. A od czasu do czasu w gronie znajomych bawił się w swoje sztuczki karciane.

 

Bajka dla dzieci - Gdzie mieszka magia?

Staś był bardzo niezdarnym chłopcem, potrafił się przewrócić nawet na prostej drodze. Nie umiał nalać wody do szklanki, żeby jej nie rozlać. A do tego nie lubił się uczyć. W szkole zawsze spał albo marzył o niebieskich migdałach. Wyobrażał sobie, że będzie wielkim magikiem, będzie wyciągał  króliki z kapelusza, robił sztuczki karciane i wszyscy będą bili mu brawa, a tymczasem w rzeczywistości cała klasa zawsze się z niego żartowała, no prawie cała, bo była tam jedna Kasia, która nigdy się nie śmiała, a nawet pomagała mu kiedyś zebrać kredki, jak mu się wysypały z piórnika.


                Pewnego dnia wpadł na genialny pomysł, na który nieumyślnie naprowadził  go nauczyciel przyrody, który poprosił, aby dzieci pobawiły się w wynalazców. Staś wymyślił, że zostanie konstruktorem spełniacza marzeń. Było to nie lada wyzwanie dla siedmiolatka, ale chłopiec bardzo pragnął sławy i był zawzięty w swoim postanowieniu.

                Po powrocie ze szkoły wbiegł do garażu taty i od razu jego uwagę przykuło wielkie pudło z gumowym wężem zakończonym jakby zimnym ogniem na końcu. Przy pudle leżała ogromna maska, która przypominała hełm. Staś nie miał zielonego pojęcia, do czego może służyć tacie taki sprzęt, nigdy nie widział, aby go używał. Pomyślał, że to może mu się przydać. Po wstępnym rozejrzeniu się przeszedł do przeszukiwania szafek i szuflad. Garaż taty był ogromny i mnóstwo w nim było różnych ciekawych rzeczy, a jemu przydać się mogło wszystko, więc zgromadził spory zapas metalowych kluczy, kilka wierteł, papier ścierny i żarówki. To wszystko miało dać początek nowej maszynie. Stasia pochłonęła praca przy spełniaczu marzeń tak, że nie miał nawet czasu na spacery z Sarą, jego czworonożnym przyjacielem. Pies zawsze uczestniczył we wszystkich rodzinnych pracach, ale tę czynność chłopiec postanowił wykonywać w tajemnicy przed wszystkimi. W szkole nie zwracał uwagi na zaczepki innych, bo tak był zajęty myśleniem o swoim wynalazku, że nie przeszkadzały mu złośliwości ze strony kolegów. Każdy dzień przynosił nowe pomysły na ulepszenie maszyny. Zaczął pracę od konstrukcji wielkiej drewnianej skrzyni, w której umieścił bardzo dużą ilość kolorowych lampek, do każdej przyczepił różnobarwne kokardki. To miała być skrzynia na marzenia. Staś musiał jeszcze znaleźć trochę magicznego pyłu, który sprawi, że zaczną się spełniać pragnienia. Idealna do tego wydała się skrzynia, którą  znalazł u taty w garażu. Coś, co przypominało zimne ognie, pod wpływem ciepła sypało kolorowymi iskrami. Prawie wszystko było już gotowe.

                Chłopiec od kilku dni wyglądał na bardzo zadowolonego, co nie umknęło uwadze babci Hani, która uruchomiła swoje zdolności detektywistyczne i postanowiła wybadać sprawę.

- Stasiu, czy mógłbyś mi powiedzieć, co u ciebie słychać? – zapytała ostrożnie.

- Zupełnie nic – odpowiedział troszeczkę speszony ciekawością babci chłopiec.

- A masz jakieś nowe oceny? – babcia wypytywała dalej.

- Nie babciu, żadnych, nic nowego nie dostałem.

- A jak koledzy? – nie dawała za wygraną staruszka.

- Babciu, nic się nie zmieniło, skąd te pomysły! – odpowiedział zmieszany ilością pytań chłopiec.

- To dobrze, że wszystko w porządku. Wiesz, ja jestem już taka stara i zapominam, jak to było w szkole. Jak mi tak opowiadasz, to przypominają mi się moje dawne czasy i od razu czuje się młodziej. Dlatego nie zapominaj o swojej starej babci i pamiętaj, że ja chętnie wysłucham twoich szkolnych opowieści.

Staś nie odpowiedział nic babci, tylko wzruszył ramionami i uciekł jak najszybciej sprzed jej oczu. Chciał  dostać się do swojego pokoju, by dokończyć projekt swojej maszyny, a tymczasem wpadł prosto w ramiona Zuzanny, swojej młodszej siostrzyczki.

- Pójdziesz pobawić się ze mną i z Sarą do ogrodu? – zapytała rozradowana dziewczynka.

- Nie mam czasu – odburknął chłopiec i zostawił prawie płaczącą Zuzię w przedpokoju.

Za chwilę nie będę mógł zrobić tej maszyny, a już jutro musimy zaprezentować swoje dzieło w klasie. No i co ja pokażę? -  dumał Staś. Niby wszystko było już gotowe, ale brakowało jeszcze jednego szczegółu, jakiejś dmuchawy, która by wysypywała te spełnione marzenia. I temu właśnie chłopiec starał się jakoś zaradzić. Pomysł sama podsunęła mu mama, która siedziała w łazience i suszyła włosy. No właśnie! – wykrzyknął mimowolnie. I czekał, aż mama wyjdzie z pomieszczenia, po czym zwinnie schował pod bluzkę suszarkę do włosów i zamontował ją w swojej maszynie. Ogromna skrzynia, świecąca i migocąca różnobarwnie była już gotowa, pozostało jeszcze ją jakoś opakować, do czego posłużyły stare papiery po prezentach gwiazdkowych. O przewiezienie jej do szkoły Staś poprosił tatę, który oczywiście się zgodził.

                Niecierpliwym oczekiwaniom ważnego szkolnego dnia nadszedł kres. Wielkie pudło i Staś znaleźli się na pokładzie tatowego vana. To już była prosta droga do sławy - myślał chłopiec – wreszcie przestaną się ze mnie śmiać, a zaczną podziwiać. Marzenia chłopca o wielkiej karierze magika miały się wreszcie spełnić.

                Lekcja zaczęła się. Napięcie sięgało zenitu. Staś siedział bardzo dumny, wyprostowany i uśmiechał się do siebie w myślach. Nauczyciel opowiedział o kilku znanych wynalazcach: o Albercie Einsteinie, o Marii Skłodowskiej – Curie i o braciach Lumiere. Potem przyszedł czas na ochotników. Staś bardzo chciał już to mieć za sobą, ale przed nim zgłosiła się Kasia, której chłopiec postanowił ustąpić i za bardzo nie nalegał na występ. Dziewczynka przedstawiła maszynkę do zawiązywania sznurowadeł. Było to proste urządzenie i bardziej przypominało maszynkę do makaronu niż do sznurowadeł, ale Kasia ozdobiła ją kolorowymi kokardami i każdemu ochotnikowi przyczepiała kokardki zamiast wiązać sznurówki, ale i tak cała klasa biła jej brawo i wszystkim bardzo się podobało. Po Kasi przyszedł czas na Stasia, który pragnął również takich oklasków jak jego poprzedniczka. Chłopiec rozpakował swoje ogromne pudło, podłączył maszynę do prądu i zaprosił chętną osobę do swojego eksperymentalnego dzieła. Dziewczynka, która się zgłosiła miała na imię Ania, była bardzo grzeczna, dobrze się uczyła i wszyscy ją lubili.

- Musisz po cichu powiedzieć tej maszynie, jakie jest twoje marzenie. – Oświadczył dumnie Staś.

Ania zupełnie spokojnie podeszła do migocącego pudła i wyszeptała: Chciałabym mieć braciszka.

­Po wypowiedzeniu życzenia maszyna zaczęła dziwnie huczeć i syczeć, z tyłu urządzenia wyleciało kilka papierów i jeden wpadł w ręce dziewczynki. Staś oświadczył koleżance, że musi wziąć tę karteczkę i w samotności przeczytać, bo na niej napisana jest instrukcja, co musi zrobić, aby w ciągu trzech dni spełniło się jej marzenie. Oprócz Ani nikt nie chciał wziąć udziału w Eksperymencie chłopca, przez co poczuł się zawiedzionym.

                Ania wzięła karteczkę i w damskiej toalecie przeczytała:

Zjedz kanapkę z papryczką chilli.

Wypij mleko z czosnkiem.

Na śniadanie przez trzy dni jedz owsiankę.

Jak to zrobisz , to twoje życzenie na pewno się spełni.

Dziewczynka była nieco zdumiona taką informacją, ale ponieważ bardzo zależało jej na spełnieniu tego życzenia, postanowiła wykonać zalecenia z karteczki tuż po powrocie ze szkoły.

                Staś wrócił do domu bez żadnej pochwały, na nikim jego maszyna nie zrobiła większego wrażenia, nie dostał nawet tylu braw co Kasia za swojego wiązacza sznurowadeł. Był zdruzgotany, bo przecież tak się napracował. W domu nie miał ochoty ani na podwieczorek, ani na kolację. Nic go nie cieszyło. Babcia Hania nie dawała za wygraną i postanowiła, że rozwiąże zagadkę i pozna przyczynę smutku swojego wnuka. Wieczorem, kiedy wszyscy już spali, kobieta weszła do pokoju Stasia, a kiedy zobaczyła, że ten nie śpi, postanowiła z nim porozmawiać.

- Kiedy byłam w twoim wieku, też miałam problemy z rówieśnikami.

- Ty, babciu? – pytał zdziwiony Staś. – Przecież jesteś taka mądra i ładna jak na swój wiek.

- Dziękuje ci kochanie – babcia Hania roześmiała się. – Tak, ja nie mogłam się porozumieć z innymi, miałam zupełnie odmienne zainteresowania od reszty mojej klasy. Lubiłam opiekować się różami i kwiatami w ogrodzie mojej mamy. To sprawiało mi olbrzymią przyjemność, a do tego kwiaty potrafią się odwdzięczyć.

- Kwiaty, odwdzięczyć się…

- Tak, tak, Stasiu – babcia kiwała głową.

- A niby jak?

- Powiem ci, ale to będzie sekret i musisz obiecać, że nikomu nie powiesz.

Staś szybko obiecał, żeby babci nie przyszła do głowy zmiana zdania.

- Dawno temu, kiedy byłam jeszcze dzieckiem, moja mama przywiozła z Chin krzak róży. Powiedziała mi, że jest magiczny i spełnia nasze życzenia, pod warunkiem że będziemy się nim dobrze opiekowali. Na początku nie chciałam jej uwierzyć, a ten krzak wcale mi się nie podobał, był taki szary i kolczasty, łatwo się można było nim skaleczyć.

- I co się stało? – Dopytywał ciekawski chłopiec.

- Zaraz się dowiesz. Na czym to ja skończyłam… aha… wcale mi się ni podobał, ale któregoś sobotniego popołudnia bardzo się nudziłam i wtedy postanowiłam się zająć tym moim brzydkim krzakiem. Podlałam go i wyrwałam chwasty, które zasłaniały mu dostęp do słońca i tak dbałam o niego przez kilka tygodni, a on urósł, zakwitł, zrobił się piękny i jeszcze spełniło się moje życzenie.

- A jakie to było życzenie, babciu?

- A tego to już ci nie powiem, ale jedna z róż w waszym ogrodzie jest tą przywiezioną z Chin i jeśli o nią zadbasz, na pewno spełni się też twoje życzenie.

Następnego dnia była właśnie sobota i Staś postanowił, że będzie pielęgnował róże w ogrodzie. Podlewał je, wyrywał chwasty, obrywał zeschnięte pąki i liście. I tak po cichutku do każdej z róż wypowiadał swoje życzenie, żeby został wielkim magikiem. Nagle równie cichutki głos rozległ się wśród płatków jednej z róż:

- Jeśli tylko będziesz o nas dbał, my ci się odwdzięczymy.

Chłopiec ucieszył się po usłyszeniu takiej wiadomości. Wszystkie wydarzenia, które pojawiły się w kolejnych dniach następnego tygodnia wskazywały na to, że róża rzeczywiście spełniła jego życzenie. Najpierw w poniedziałek podeszła do niego Ania i powiedziała, że jej życzenie spełni się  za kilka miesięcy i to dzięki niemu, potem we wtorek koledzy z klasy gratulowali mu udanego wynalazku. Życie Stasia zmieniło się, był lubiany, dostawał lepsze oceny, nikt się z niego nie śmiał, wszyscy chętnie rozmawiali z nim o magii.

                Chłopiec z zapałem opiekował się różami i cieszył  z poprawy sytuacji w szkole, a i w domu jego życie zaczęło wyglądać lepiej, więcej czasu spędzał na dworze z Zuzią i psem. Rodzice nie mogli nadziwić się przemianie ich syna, powtarzali, że chyba musiał go ktoś zaczarować. Od czasu do czasu pojawiały się jednak pewne rozterki w myślach chłopca, pragnął czarować, a jednak niezupełnie mu wychodziły jego sztuczki. To poczucie bezradności rozwiał w nim pewien przyjaciel, który pojawił się którejś nocy w pokoju na parapecie chłopca i obudził go głośnym cykaniem.

- Kto tam? – zawołał Staś.

- To ja – odpowiedział zielony stworek.

- A kim ty jesteś? – pytał nieobudzony jeszcze chłopiec.

- Nazywam się Tymek. Przyszedłem opowiedzieć ci o magii.

- Ehe – odpowiedział Staś, który ze zdziwieniem przypatrywał się świerszczowi na jego parapecie.

- Bo wiesz, magia jest wszędzie w naszym życiu, w przyjaźni, w miłości do bliskich, szacunku do babci. Magia jest w nas i od nas zależy, kim będziemy. Nasze życie jest cudem, jest darem i radością. Magię możemy zobaczyć na każdym kroku. Magikiem wielkim będziesz, jeśli dasz ludziom powody do uśmiechu i radości. – Wypowiedziawszy te słowa, świerszcz jeszcze kilka razy cyknął i uciekł gdzieś, jakby w popłochu.

Staś zapamiętał rozmowę i wyciągnął z niej lekcję. Pewnie chcecie wiedzieć, czy stał się magikiem? Był największym magikiem swoich czasów. Kochał ludzi i życie. Skończył dobrą szkołę, znalazł ciekawą pracę, w której się realizował. Założył organizację, która pomagała biednym i potrzebującym ludziom. Zwiedził prawie cały świat. Znalazł piękną i mądrą żonę, z którą miał równie piękne i mądre dzieci. Przy jego domu zawsze rosły piękne róże, które sam pielęgnował. A od czasu do czasu w gronie znajomych bawił się w swoje sztuczki karciane.

 

 

 

 

Czyta Wojciech Strózik z Bajkowy Podkast

Dodaj bajkę

Szukaj

"Odkryj e-wolontariat"

Bajkownia.org - Fabryka Bajek nagrodzona!

Bajkownia.org -Fabryka Bajek zajęła 2 miejsce w ogólnopolskim konkursie "Odkryj e-wolontariat""

Patronat medialny

 

 190x120 anim bajk

 

Bajkownia.org - Fabryka Bajek wspiera akcję Ministerstwa Środowiska - "Pobierz aplikację na smartfona i zagraj z dzieckiem w „Posegreguj śmieci”.  Sprawdź kto z Was zostanie mistrzem w segregowaniu?"

Bajkownia.org - Fabryka Bajek dla dzieci - druga tura konkursu na najlepsze strony Internetu

 

Bajkownia.org - Fabryka Bajek dla dzieci - Złota Strona Tygodnia Wprost lipiec 2012