Wierszyk dla dzieci - Żabi król
W pewnym królestwie na skraju zielonego jeziora, w pałacu z wikliny
Mieszkał żabi król i szukał żony - ślicznej królewny Żabiny.
Jednak w jeziorze mieszkały same ropuszki i miały duże bąbelkowe brzuszki.
Nie chciał król za żonę ropuchy, mówił: ropuchy to brzydkie dziewuchy.
Mijały dni i noce, żabi król płaczem rechocze.
Postanowił poszukać pięknej żabki na żonę,
Tylko zapytał wodnych muszek: gdzie one, gdzie one?
Muchy śmiały się z króla i latały nad tronem.
One są, one są - bzy, bzy - one zjedzone, zjedzone – bzy, bzy - zjedzone.
Jak to zjedzone? – muchy cicho bądźcie do psiajuchy!
Królu weź za żonę ropuszkę.
Przystroisz ją w piękne sukienki,
Nie będzie piękniejszej panienki.
Tłumaczyły dalej:
Nawet bocian jej nie zje na śniadanie,
Bo on woli żabki mój szanowny królu panie.
A gdy poślubisz ropuchę bez urody
I dasz jej trochę w stawie wody,
Stanie się cud, dostanie blasku i urody.
Pokocha ciebie nie koronę, tak królu,
Bzy, bzy- taką warto mieć żonę.
Pomyślał król, pokiwał głową,
Pospacerował po mokrej trawie,
W końcu usiadł na królewskiej żabiej ławie
I prawi po królewsku:
Decyzję muszę podjąć po męsku,
Dobrze - posłucham was pyskate muchy,
Pójdę, poproszę o rękę najpiękniejszej ropuchy
I sprawdzę, ile racji jest w tym, co mówią szalone muchy.
Może mają rację? Dobrze, zaproszę pannę ropuszkę
Na królewską kolację.
Muchy na słowo kolacja uciekły w strachu,
Bały się, że król je zje z rozmachu.
Nie minęło kilka godzin, kilka chwilek,
Tak mi powiedział motek,
A żabi król brał ślub z żółtą ropuszką,
Która miała welon i bukiet z nenufaru.
I nawet na weselu było gości paru.
Nie chciała żółta ubrać korony, ubrała wianek,
A zaraz po ślubie wydała na świat dużo kijanek.
Wiedziała, że dzieci to zadanie dla mamy
I nie ważne wtedy, jak się wygląda i jak się jest ubranym.
Nowa królowa pilnowała króla,
Żeby na nim bezpieczna była skóra.
Odstrasza okoliczne bociany,
Tak jak odstrasza zło człowiek zakochany. /alboż/