top

Logowanie

Wesprzyj Bajkownię

     Twórz z nami Bajkownię!

Kto jest Online

Odwiedza nas 445 gości oraz 0 użytkowników.

Przyjaciele Bajkowni


wiersze i wierszowane bajki dla dzieci i dla dorosłych


Bogdan Dmowski czyta wiersze i wierszowane bajki dla dzieci i dla dorosłych


bajkowy podcast okladka


bajki dla dzieci


zloty jez



TataMariusz 200x200

© Copyright by Bajkownia.org - Fabryka Bajek, Powered by Joomla! Valid XHTML and CSS.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Bajka dla dzieci - Niezwykłe puzzle, cz.1 do 3

W kraju, którego próżno szukałybyście na mapach świata, ponieważ jest tak maleńki, że tylko przez przypadek można go zauważyć (przy odrobinie szczęścia oczywiście), przydarzyła się ta niesłychana historia. Lud w tej krainie, choć maleńkiego wzrostu, pracowitością mrówkom dorównuje, a zorganizowany jest tak doskonale, że miłościwie panujący król Bartosz I, nie ma powodu karać swych poddanych.

Nikt w tym państwie nie wie, że ojczyzna ta jest niewielką częścią bujnej łąki, na której pasą się łaciate krowy. Wie tylko to, że krowy przywiązane są do palików w odległych miejscach, co chroni państewko przed unicestwieniem. Łąka w tym miejscu jest bardziej podmokła i obfita w roślinność, nigdy nie zaznała ostrza kosy, więc mieszkańcy niczym niezagrożeni żyją sobie szczęśliwie.

W prawym skrzydle pałacu dwaj synowie króla nudzą się okropnie, układając puzzle, które są własnością panującego, nie wiadomo od jak dawna. Bowiem Bartosz dostał je od swojego dziadka, a ten z kolei zdobył od Wędrownego Mędrca. Chodzą słuchy, że Mędrzec ten przybył z innej rzeczywistości. Puzzle są niezwykłe, bo kto by je ułożyć zdołał, ten poznałby tajemnicę otaczającego świata. Dzień chyli się ku zachodowi, a oni nadal się nad nimi trudzą. Późno więc poszli się spać. Każdy z nich wierzy, że jutro poczyni postępy w układaniu. I śnią się braciom sny przedziwne; starszemu, który ma przydomek "Mądry", i rzadko kto nazywa go Marcinem, śnią się inne światy, które rozumieć dopiero zaczyna. W układance wychodzą mu konstelacje gwiezdne. Młodszy brat Jacek, zwany "Podróżnikiem, który od dawna zamierza poznać inne kraje, śni sen podobny tyle, że te gwiazdy, to w jego śnie ogromne kwiaty mniszka lekarskiego.
Ot, i dzień nowy wstaje, rosą pokryte puszcze niezmierzone, krople lśnią w słońcu na ogromnych liściach, mgły dopiero podnoszą się, zanim powietrze stanie się parne, gorące. Po pożywnym śniadaniu obaj królewicze do układanki swojej zasiadają. Każdy pamięta o swym śnie przedziwnym, każdy z nich wskazówek w nim poszukuje, lecz puzzle są jedne, ułożyć je wspólnie muszą.
I gdy tak siedzą sobie na tarasie, w cieniu ogromnej, kwitnącej pokrzywy, nie przeczuwają co się zaraz stanie. Nagle cień jakiś przesłania im niebo, a taki duży, aż się robi mroczno. Ogromny, potworny jęzor wysuwa się ku nim. W ostatniej niemal chwili schowali się za kamień. A stwór tymczasem wybałusza oczy, dziwi się gdzie zniknął łup już upatrzony, co go zamierzał spożyć na śniadanie. Młodzieńcy, którzy schowali się przed nim wiedzą, że przyjdzie im walczyć z tym stworem, bo chociaż teraz cofa się niepyszny, to przecież znowu na ich kraj napadnie.

Król Bartosz I wnet naradę zwołał. Wielu członków Rady się wypowiadało, gdy słońce wstało wreszcie uradzili. Obroną kraju mieli dowodzić obaj królewicze. A że zawsze żyli w jak najlepszej zgodzie, tak i teraz równo podzielili się rolami. Marcin ze swą drużyną zajmie się budową pułapki z łodyg ogromnych i solidnych liści, Jacek natomiast ze swoimi ludźmi zwabi nieznanego, a groźnego stwora. Jak postanowili, tak zrobili. Dziesięć dni i nocy budowano szopę. Najlepsi architekci, których wybrał Mądry, nadzorowali pracę wyśmienitych drwali, cieśli budowlanych i wiązaczy supłów. Wszyscy mało jedząc i odpoczywając pracowali aż jedenastego dnia oczom ukazała się olbrzymia pułapka. Mądry ze swą drużyną zadowolony był wielce, że się ze swojego zadania wywiązał. Kiedy Marcin skończył budowę pułapki, Jacek zebrał kilku zapalonych podróżników i omówił z nimi szczegóły wyprawy. Zapakowawszy żywność
na dni wiele wyruszyli w drogę daleką, odprowadzeni przez wiernych przyjaciół, aż do granic państwa. Za wędrowcami ruszyły oddziały królewskiego wojska. Codziennie jeden oddział zostawał na drodze, gdzie miał czekać na dalsze rozkazy.
Król Bartosz, który po raz pierwszy rozstał się ze swym synem, niespokojny był bardzo o losy wyprawy. Wezwał wróżbitów, by mu powróżyli i chociaż każdy z nich przepowiedział pomyślność wyprawy, on nerwowo przemierzał królewskie komnaty. Tymczasem Jacek ze swymi zuchami długo wędrowali. Przedzierali się przez wielkie połacie lasów tak bardzo ocienionych, że czasem słońce tam nie docierało, aż wreszcie doszli na skraj dużej wody. Na ogromnym liściu podobnym do tratwy siedział zwierz olbrzymi. Ciekawie rozglądał się wypukłymi oczyma i skrzeczał głosem brzydkim, niemiłym dla ucha. Wędrowcy schowali się w pobliskich chaszczach, szybko naradzali się co robić dalej. Postanowili, że cicho się wycofają i tylko co jakiś czas pokażą się Żabie, bo to ona była, jak się domyślacie. Nie mieli wyboru, musieli się spieszyć. Im dalej byli od ogromnej wody, tym szybciej się wycofywali. Wreszcie dotarli do pierwszego oddziału żołnierzy, ci ich wymienili i pognali drogą powrotną. Nagle Żaba zauważyła mnóstwo maleńkich, a ruchliwych stworzeń i zapragnęła zapolować na nie. A oni biegli, ile mieli sił w nogach, od czasu do czasu, chowając się w chaszczach. W końcu jednym susem wsoczyła w gąszcz zieleni, tam gdzie tych stworzeń było jak najwięcej. Lecz polowanie jej się nie udało, ponieważ wpadła w zdradziecką pułapkę.
Zatrzasnęła się krata nad głową paskudną. Darmo się rzuca na boki i szarpie. Więzienie jest mocne, nie da się rozwalić. Więc Żaba płacze, że do dzieci swoich nie wróci już nigdy, że pewnie tu zginie, wolności nie zazna. Straże przy pułapce zmieniają się co parę godzin, a ona jak płakała, tak i dalej płacze:
- O, wy, moje dzieci, już was nie zobaczę...!
Wsłuchuje się w skrzek Żaby Jacek Podróżnik, aż mu uszy puchną od tych skarg niewczesnych.
Gdy tak stoi na warcie, rozmyśla o sposobach podjęcia podróży w obce kraje. A myśli natrętne nie do przezwyciężenia i wie, że chwyci się okazji każdej, by swój cel osiągnąć.
"Chyba uwolnię to olbrzymie zwierzę, na jego grzbiecie tę podróż odbędę..."

Rozejrzał się dookoła, nikogo nie spostrzegł. Przywiązał sznur gruby, z łodyg upleciony, do kraty, która oddzielała Żabę od błogiej wolności. A, że krata owa solidna była, długo się mozolił nim się otworzyła. Raz jeszcze spojrzał na znajome miejsce, łezkę uronił, tak jak należało i na grzbiet wskoczył paskudnego stwora.
Uradowana Żaba natychmiast wyskoczyła ze swego więzienia.
Ogromne chaszcze migały z zawrotną szybkością i tak oddalali się coraz bardziej w ciemność. Już kraj dawno za sobą zostawili. Nareszcie Żaba zmęczona przysiadła, a Jacek "Podróżnik" zsunął się z jej grzbietu.
"Teraz swą podróż uskutecznię pieszo, druga okazja pewnie się nie trafi" - jak postanowił, tak i zrobił.

Tymczasem w państwie wrzawa się podniosła, gdy okazało się, że nie ma więźnia, ani królewicza, który jako ostatni wartę przy nim trzymał. Wszyscy łamali głowy, co się stać mogło? Jeden tylko Bartosz domyślał się prawdy. Znał marzenia syna i wiedział, że kiedyś wyfrunie on na dobre z rodzinnego gniazda.

Młody podróżnik, by się czuć bezpiecznie w gęstą kępę szczawiu zaszył się i zasnął ukołysany szumem traw. Świt go obudził zgiełkiem owadów, które wiodły swój żywot bardzo pracowicie. Rosą twarz przemył i jął się zastanawiać co należy począć:
- Tam gdzie słońce prześwituje, w tę udam się stronę. Może coś ciekawego zobaczę w swej drodze. - Uszedł spory kawał, zmęczył się niezmiernie. Usiadł na polance, zaczął się rozglądać. Na ogromnym kwiecie białej koniczyny przysiadł stwór skrzydlaty, barwny i wesoły. Choć nie wiedział Jacek, że to jest Motylek, który miał łagodne wprost usposobienie, poczekał by postać ta się nakarmiła. Z niemałym trudem wspiął się po łodydze, dotarł do kwiatka i cierpliwie czekał. Gdy Motyl cudowne swe skrzydła rozłożył, Jacek "Podróżnik" wskoczył na jego miękki grzbiet. Poszybowali w powietrzu wysoko.

"Jaki świat jest piękny - pomyślał królewicz - jakie piękne puszcze pod nami i kraje!"
W powietrzu fruwały podobne stworzenia do tego, którego dosiadał dostojnie. Spojrzał ku ziemi i zaciekawiony dojrzał pomarańczowo-żółte wielkie parasole. Przypomniał sobie, że śnił o nich kiedyś. I nagle przypomniał sobie o puzzlach, które układać ma ze swoim bratem.
Czuł, że rozwiązanie zagadki jest bliskie... C.D.N.

Dodaj bajkę

Szukaj

"Odkryj e-wolontariat"

Bajkownia.org - Fabryka Bajek nagrodzona!

Bajkownia.org -Fabryka Bajek zajęła 2 miejsce w ogólnopolskim konkursie "Odkryj e-wolontariat""

Patronat medialny

 

 190x120 anim bajk

 

Bajkownia.org - Fabryka Bajek wspiera akcję Ministerstwa Środowiska - "Pobierz aplikację na smartfona i zagraj z dzieckiem w „Posegreguj śmieci”.  Sprawdź kto z Was zostanie mistrzem w segregowaniu?"

Bajkownia.org - Fabryka Bajek dla dzieci - druga tura konkursu na najlepsze strony Internetu

 

Bajkownia.org - Fabryka Bajek dla dzieci - Złota Strona Tygodnia Wprost lipiec 2012