Bajka pomagajka - Hugo i ja
Myślałem, że w przedszkolu będzie fajnie. I było. Na początku. Nowi koledzy, zabawki, panie, które nas kochają, przytulają i wycierają nosy. Wszystko było dobrze, póki mój najlepszy przyjaciel nie zabrał mi psa. Nie takiego zwykłego psa, tylko najlepszego na świecie pluszowego Lotka. Lotek zawsze tuli mnie do snu i pilnuje, żebym nie miał złych snów.
Kiedy miałem iść pierwszy raz do przedszkola, mama chciała mi dać pluszowego Kubusia Puchatka. Słyszałem, jak mówi do taty, że lepiej dać zabawkę, która będzie „łatwa do zastąpienia w razie zguby”. Nie wiem, co miała na myśli, ale jedno wiem na pewno: nikt i nic mojego Lotka nie zastąpi. Choćby nie wiem co. Jest tylko jeden taki Lotek. I musiałem długo rodziców przekonywać i nawet się popłakać, żeby to właśnie Lotek towarzyszył mi w przedszkolu.
Rodzice w końcu się zgodzili, widząc, jak mi na tym zależy. Zrobili nawet obrożę dla Lotka z moim imieniem i nazwiskiem, żeby nikt się nie pomylił i go sobie nie wziął. Ale nawet ta obroża nie pomogła…
Pewnego dnia, kiedy jak zwykle panie rozłożyły leżaki, szukałem w skrzyni z naszymi domowymi przytulankami mojego pieska. I wyobraźcie sobie moje zdziwienie. Lotka nie było! Wystraszyłem się nie na żarty. Szybko wyrzuciłem ze skrzyni wszystkie zwierzaki, aż się zrobił wielki bałagan dookoła. A Lotka nadal tam nie było. Nagle pani pojawiła się przede mną i pytała, czemu tak bałaganię. Ale byłem już tak bardzo zestresowany (to znaczy, że się zdenerwowałem – moja mama tak mówi, jak się coś dzieje złego w pracy, że ją to stresuje), że się rozpłakałem na dobre. Nie mogłem mówić, tylko łzy mi napłynęły do oczu i strasznie łkałem. Pani nie wiedziała, o co mi chodzi i prosiła bym się uspokoił i jej powiedział, co się stało. Starałem się, ale płacz mnie chwycił i trzymał gdzieś w gardle. Pani powiedziała, że muszę oddychać i sama pokazała, jak mam się uspokoić. Starałem się ją naśladować. Po chwili zrozumiała, co mówię.
Chodziliśmy po sali i okazało się, że mój piesek jest pod moim leżakiem. To Hugo go tam wrzucił. Okazało się, że zapomniał przynieść swojego Kotka-Łaskotka i chciał się przytulić do mojego Lotka. Potem się wystraszył, jak się rozpłakałem i chciał go wrzucić na moje posłanie, ale mu się to nie udało. Obiecał, że więcej go nie weźmie, ale ja się bałem, że kiedyś znowu zapomni swojej przytulanki i że wtedy znowu sięgnie po mojego pieska. Nigdy jednak się już więcej coś takiego nie przydarzyło. Do przedszkola chodzę już cały rok. Jesteśmy z Hugo w jednej grupie. I jesteśmy przyjaciółmi. Najlepszymi. Nadal mam swojego Lotka, a Hugo swojego Kotka-Łaskotka. One też się zaprzyjaźniły, choć podobno koty i psy się często na siebie gniewają. To chyba jakieś inne, bo nasze zgodnie jeżdżą koparką po przedszkolnym dywanie.
No, muszę już lecieć. Hugo na mnie czeka! Dziś jego tata zawozi nas do przedszkola.
Czyta Tata Mariusz